Trudno opisać ból, jaki towarzyszy nam po stracie bliskiej osoby. Trudno opisać ból, jakiego doświadczają rodzice, którzy oczekując na narodziny swojego dziecka, stają nagle w obliczu jego śmierci jeszcze przed narodzinami. Oznacza to, że nigdy go nie zobaczą, nigdy go nie dotkną, nie przytulą, nie pocałują, nie poczują jego zapachu, nie zobaczą koloru jego oczu ani włosów.
Czas oczekiwania na narodziny dziecka najczęściej przepełniony jest poczuciem wielkiego szczęścia, planami na przyszłość, wyobrażeniami. Śmierć dziecka wywołuje uczucia, które wydają się nie do udźwignięcia. Tym bardziej, że rodzice nie mają możliwości odwołania się do wspomnień o dziecku. Zostaje im tylko wspomnienie ciąży i własne wyobrażenia.
Rodzaj śmierci dziecka nie ma znaczenia; rodzice czują się odpowiedzialni za nią tak długo, dopóki nie uda im się tego poczucia winy w sobie przepracować.
Poronienie
Monika – lat 34, stomatolog – „Moje życie nie ma już teraz sensu. Tego, na kogo z takim utęsknieniem czekałam, nie ma. Wszystko skończyło się dla mnie 12 września. Byłam taka szczęśliwa, bo po wielu próbach udało mi się zajść w ciążę. Dbałam o siebie; przestałam pracować, gdy okazało się, że ciąża jest zagrożona. Wtedy też usłyszałam to, czego najbardziej się bałam: szpital i oddział patologii ciąży. Trafiłam do szpitala, będąc w piątym miesiącu ciąży. Pakując się, nie pomyślałam, że zostanę tam naprawdę długo. Ale byłam gotowa zrobić wszystko dla mojego dziecka. Tak bardzo już je kochałam! Mąż i rodzina bardzo mnie wspierali. Codziennie byli u mnie. A ja leżałam i czekałam. Próbowałam dopytywać, choć było to trudne. Wszyscy gdzieś biegali: lekarze, pielęgniarki, salowe. Gdy na wizycie pytałam, co z dzieckiem, zawsze słyszałam to samo: »Pani Moniko, proszę się nie denerwować. Zrobimy jeszcze badania. A co, nie podoba się pani tutaj? Niech pani jeszcze trochę wytrzyma i koniecznie niech mąż kupi sok z buraków, no i witaminy«. Do dzisiaj budzę się o określonych godzinach według szpitalnego harmonogramu: temperatura, ciśnienie, tętno, aparat KTG itp. Najbardziej zapamiętałam panią z czarną słuchawką, która była wiecznie znużona i niezadowolona, że kolejny raz musi robić to samo – podłączać kobiety do monitorowania tętna dziecka. Codziennie też słuchałam nowych tragicznych opowieści koleżanek z pokoju. Tak mijały dni, a ja czułam się raz lepiej, raz gorzej. O ile dobrze pamiętam, był czwartek. Nagle poczułam się źle. Zaalarmowana ‘Pani Czarna Słuchawka’ powiedziała, że nic mi się nie dzieje, a ją też boli głowa, bo przecież jest ciepło. To z tego to ciśnienie: »Proszę nie panikować«. Położyłam się, ale czułam, że coś złego dzieje się ze mną. Tak dotrwałam do rana, kiedy podczas obchodu podłączono KTG, ale nikt nic nie powiedział. Nagle zrobił się ruch, kazano mi szybko biec na USG, a ja nie miałam siły. Zwlokłam się z łóżka i ostatkiem sił dotarłam na miejsce. Tam lekarz też nic mi nie powiedział, tylko nerwowo gdzieś dzwonił. Przyszedł inny lekarz. Położyli mnie na stole i powiedzieli, że konieczne jest cięcie. Na moje pytanie, co się dzieje, usłyszałam tylko: »Spokojnie! Panujemy nad sytuacją«. Cała we łzach modliłam się, żeby mojemu maleństwu nic się nie stało. Pamiętam jedynie ból w plecach i błysk lamp. Obudziłam się na sali. Byłam sama. Po godzinie zajrzała do mnie pielęgniarka i zapytała, czy czegoś nie potrzebuję. Potem była ta długa cisza. Po następnej godzinie pojawili się dwaj lekarze. Powiedzieli, że bardzo im przykro, ale dziecka nie udało się uratować. Więcej już o nic nie pytałam. Z trudem powstrzymywałam łzy.”
Poronienie oznacza dla rodziców utratę realnej części siebie. Wywołuje ogromne poczucie winy, którym nieraz obarczają się nawzajem, szukając przyczyn w swoich zachowaniach, w wysiłku fizycznym, we współżyciu seksualnym podczas ciąży i w innych wymiarach swojego życia.
Kobiety po poronieniu często doświadczają tzw. zespołu utraty dziecka, który blokuje możliwość przeżywania żałoby. Świadomość zaniedbań, jakich się dopuściły, lub przyzwyczajenia sprzed ciąży, alkohol, inne używki sprawiają, że kobieta uważa, iż poronienie to jej wina.
Obwinianie siebie jest tak silne, że prowadzi do rozwoju tzw. depresji reaktywnej. Według badań dotyka ona aż 90% kobiet, które poroniły. Średnio depresja ta trwa około dwóch miesięcy. Prawie 40% kobiet po poronieniu cierpi na silną traumę i można u nich rozpoznać zespół stresu pourazowego, który sprzyja wykształceniu się chorób psychosomatycznych, takich jak: nerwobóle, zapalenia stawów, problemy z sercem, migreny, zaburzenia snu itp. Depresja może też rozwijać się na tle innych trudności psychologicznych.
Nadmierne poczucie winy może doprowadzić do skłonności karania siebie, współmałżonka, do autoagresji psychicznej i fizycznej. Często pojawia się również bardzo silne pragnienie ponownego zajścia w ciążę, żeby szybko zapomnieć o tej, którą się utraciło. Taka motywacja starania się o dziecko prowadzi do nadmiernych oczekiwań wobec dziecka i może spiętrzyć problemy, zwłaszcza jeśli kolejnej ciąży nie uda się utrzymać. Kobiety, które mają już dzieci, swój ból mogą przekształcić w nadopiekuńczość lub nadmierne chronienie swoich pociech.
Rodzice dziecka doświadczają tej samej straty w tym samym momencie, ale każdy przeżywa ją na swój sposób. Kobieta ma większą niż mężczyzna potrzebę okazywania, że cierpi, wypłakania się, wykrzyczenia bólu, porozmawiania z kimś o tym, co się stało, bycia wysłuchaną, zrozumianą. Ekspresja nagromadzonych emocji umożliwia jej przeżycie żalu, złości, bólu, smutku, poczucia pustki oraz uzyskanie wsparcia na zewnątrz.
Mężczyźni śmierć dziecka poczętego przeżywają równie boleśnie, ale najczęściej nie okazują tego po sobie. Przeżywają smutek wewnątrz siebie, nie okazując swego cierpienia w sposób widoczny. Na początku doznają szoku, bezradności, zaprzeczania, potem często odczuwają: złość, ból, frustrację, poczucie winy, pustkę i żal. Mężczyzna cierpi dodatkowo, widząc, jak płacze jego kobieta. Czuje wewnętrzny obowiązek, żeby zadaniowo podejść do cierpienia swojej żony i otoczyć ją wsparciem.
Skutki poronienia w sferze seksualnej
W sferze seksualnej na skutek poronienia u kobiet może dojść do:
- powstrzymywania się od współżycia seksualnego,
- niechęci do jego podejmowania,
- odczuwania dyskomfortu lub bólu w trakcie stosunku seksualnego,
- braku przyjemności.
Mogą to być konsekwencje:
- następstw pozabiegowych,
- spadku libido uwarunkowanego hormonalnie – jako wynik przebytej ciąży,
- obawy przed ponownym zajściem w ciążę i kolejnym poronieniem,
- zaniżonego poczucia wartości wynikającego z przekonania o spadku swojej atrakcyjności,
- niechęci i autoagresji, które mogą wynikać z przekonania, że nie zasługuje się na udane życie seksualne w sytuacji niewypełnienia swojej funkcji prokreacyjnej.
Współżycie seksualne może być też tym, czego kobiety oczekują i potrzebują w procesie radzenia sobie ze stratą. Jak twierdzi Izabela Barton-Smoczyńska – psycholog – większość kobiet szybko podejmuje współżycie z mężem, ale motywacja ma u nich często charakter psychiczny, pozaseksualny (Barton-Smoczyńska I., O dziecku, które odwróciło się na pięcie).
W akcie seksualnym kobiety poszukują:
- zaspokojenia potrzeby bliskości,
- opieki,
- poczucia bezpieczeństwa,
- wsparcia,
- intymności.
Podejmowanie współżycia seksualnego może też wynikać z chęci szybkiego zajścia w ciążę.
Co może pomóc rodzicom przeżyć stratę dziecka poczętego?
- Kontakt z ciałem zmarłego dziecka – nawet gdy jest ono zdeformowane; wymaga to właściwego przygotowania rodziców na taki kontakt, m.in.: opis wyglądu ciała dziecka, nadanie dziecku imienia, przeprowadzenie rytuału pogrzebowego; jest to pomocne w personalnym odnoszeniu się do dziecka we wspomnieniach.
- Możliwość pożegnania się z dzieckiem – pozwoli to na pokazanie i nazwanie przeżywanego smutku, a to stanie się punktem wyjścia do rozmów i uspokojenia lęków, jakie w przyszłości mogą towarzyszyć kolejnym ciążom i oczekiwaniom na narodziny potomka, oraz pomoże skoncentrować się na przyszłości, w której małżonkowie nauczą się otwarcie wspominać swoje zmarłe dziecko.
- Wsparcie i zrozumienie otoczenia – począwszy od najbliższej rodziny, przyjaciół aż do osób obcych, które często dając swój czas, uwagę i milczenie, dają to, czego rodzicom w tym momencie najbardziej potrzeba – poczucie nieodrzucenia i bycia rozumianym.
Dziecko po stracie rodzeństwa
Adam – 37 lat – codziennie odwiedzał w szpitalu żonę, która była w ciąży. Przychodził z kilkunastoletnim synem, który – tak jak on – nie mógł doczekać się upragnionej siostrzyczki. Wiedział, że jeszcze tylko dwa miesiące. Codziennie odhaczał kolejne dni do narodzin siostry. W poniedziałek rano Adam dowiedział się, że żona będzie mieć cesarkę. Nie był w stanie powiedzieć, co się działo, ale wieczorem patrzył na swoją córeczkę bardzo słabiutką, bledziutką, leżącą w inkubatorze. Od tego momentu zaczęła się walka z czasem. Żonę wypisano ze szpitala, gdyż nie było już dla niej łóżka. Trzeba było przeorganizować całe swoje życie, w którym najważniejszym punktem była Marysia. Codziennie do niej przyjeżdżali. Patrzyli, uśmiechali się i wierzyli w cud życia. Niestety, wszystko skończyło się po czterech miesiącach, kiedy usłyszeli diagnozę: sepsa, i słowa: „Przykro nam. Nie udało nam się uratować państwa córeczki”. „Zostaliśmy sami. Bez jakiejkolwiek pomocy ze strony lekarzy czy pielęgniarek. Przyszła jakaś pani, chyba psycholog. Nie pamiętam nawet nazwiska. I zapytała, czy chcemy o tym porozmawiać. Chyba byłem dla niej niemiły. Nie chciałem rozmawiać, chciało mi się wyć. Ból był ogromny. Jeszcze go czuję. Rozpaczaliśmy z żoną. I nawet zapomnieliśmy, że mamy przecież syna. Gdy otrząsnąłem się, nie było go w pokoju. Wrócił po pierwszej w nocy.”
Zestresowani i skoncentrowani na swoich osobistych i trudnych przeżyciach rodzice zapominają czasem o tym, że mają jeszcze inne dzieci, które także czekały na narodziny rodzeństwa. One również doświadczają straty. Po napięciu emocjonalnym, jakie pojawia się między rodzicami, dziecko wyczuwa, że coś jest nie tak. Brak rozmów, unikanie lub ukrywanie przez rodziców tematu mogą doprowadzić do utraty przez dziecko zaufania do nich.
Dla dziecka sytuacja straty brata lub siostry, którzy mieli się narodzić, to podwójne sieroctwo. Po pierwsze w sposób rzeczywisty – poprzez śmierć, po drugie w sposób emocjonalny – poprzez utratę zainteresowania i uwagi rodziców. Także poprzez zmiany, jakie następują w relacjach z nimi, ale przede wszystkim przez poczucie winy, jakiego żyjące dziecko w takiej sytuacji może doświadczać. Dziecko może myśleć, że to przez nie, przez jego zachowanie mała siostrzyczka lub brat umarli. Szuka też w sobie mocy sprawczej: „Gdybym tylko mógł coś zmienić”, której tak naprawdę nie znajduje.
Reakcje dziecka na śmierć nienarodzonego rodzeństwa w istotny sposób mogą wpłynąć na stosunki wewnątrzrodzinne i atmosferę w domu. Uczucia smutku i lęku dzieci często wyrażają w sposób niezrozumiały dla rodziców – od braku jakiejkolwiek reakcji poprzez koszmary nocne, agresję, zachowania depresyjne aż do zaburzeń somatycznych.
Za takimi uczuciami kryje się zwykle:
- poczucie odpowiedzialności za śmierć rodzeństwa,
- strach, że one umrą w następnej kolejności,
- pretensje do rodziców o czas poświęcany zmarłemu rodzeństwu,
- obciążenie rodziców winą za dopuszczenie do zgonu brata lub siostry.
Niektóre dzieci przeżywają głęboki żal do rodziców, a to rodzi poczucie winy wobec nich i zarazem lęk, że rodzice mogą umrzeć, a dziecko zostanie samo. Dlatego dziecko często popada w chorobę albo posuwa się do samookaleczeń. Wszystko po to, żeby odzyskać miłość rodziców, którą – jak mu się wydaje – utraciło, oraz żeby przebić się przez mur, jaki wyrósł pomiędzy nim a rodzicami.
Czasem żyjące rodzeństwo próbuje zidentyfikować się ze zmarłym bratem lub siostrą i w ten sposób przejąć cząstkę bólu rodziców. Chce ulżyć im w cierpieniu, próbując zastąpić zmarłego brata lub siostrę, wchodząc w ich role. Robi to, żeby zostać zauważonym.
Kiedy rodzice nie są w stanie poświęcić wystarczającej uwagi i czułości żyjącym dzieciom, dobrze jest, jeśli w miarę możliwości mogą liczyć przez jakiś czas na pomoc bliskich lub osób z otoczenia, aby opuszczenie i ból spotęgowane stratą brata lub siostry oraz poczucie odrzucenia przez rodziców nie odbiły się na życiu i rozwoju żyjących dzieci.
Jak pomóc dziecku w przeżyciu śmierci rodzeństwa?
- Wspólnie przeżywać smutek, m.in. poprzez włączenie żyjącego dziecka we wspomnienia o zmarłym bracie lub siostrze.
- Spędzać z żyjącym dzieckiem czas.
- Jasno powiedzieć dziecku, że nie jest odpowiedzialne za śmierć brata lub siostry.
- Pozwolić dziecku na przeżywanie smutku i żalu po śmierci rodzeństwa.
- Dać dziecku do zrozumienia, że nie oczekuje się od niego, iż zapełni miejsce po zmarłym.
- Wyznaczyć rozsądne granice zachowania, bez nadmiernej troski i bez zbytniej swobody.
Życie po stracie
Proces dochodzenia do siebie po stracie nienarodzonego dziecka jest trudny, zwłaszcza gdy poronienia się powtarzają. Może trwać latami, a całkowite wyzdrowienie czasami nie jest możliwe. Bólu nie da się uniknąć ani przeżyć go krótko i szybko.
Najważniejszą rzeczą jest nie obwiniać się za to, co się stało.
- Nie jesteś jedyną osobą, którą ta strata boli – obok jest twój współmałżonek; on też cierpi i martwi się o ciebie. Nie odwracajcie się od siebie, razem będzie wam łatwiej.
- Nie pozwól, aby wmówiono ci, że nic się nie stało – stało się: odeszło twoje dziecko i nie ma żadnego znaczenia, jak było maleńkie. Jeśli strata dotyczy kogoś bardzo bliskiego, nie można udawać, że nic się nie stało.
- Nie staraj się za wszelką cenę udowodnić światu, że sama/sam dasz sobie radę – jeśli jest ci źle i nic nie przynosi ukojenia, nie masz już siły walczyć dalej, pozwól sobie pomóc. Nie odrzucaj pomocnej dłoni kogoś bliskiego.
- Nie traktuj siebie jako wyrzutka, odmieńca – tragedia ta, choć dla ciebie jest przeżyciem jedynym w swoim rodzaju, dotyka bardzo wiele osób. Twoje odczucia i przeżycia nie są dziwne. Ból z powodu straty, żal, złość, poszukiwanie znaczenia sensu w tym, co się zdarzyło, nie są czymś dziwnym.
- Nie uciekaj – ucieczka w narkotyki, w leki, w pracę czy w nadmiar aktywności jest niebezpieczna. Może ci się wydawać, że to pomoc: żeby nie myśleć, nie czuć, zwłaszcza pustki, bólu, tęsknoty; żeby łatwiej wrócić do normalnego życia. W rzeczywistości to tylko odkładanie na później, opóźnianie konfrontacji z rzeczywistością, oszukiwanie się. Im dłużej trwasz w tym stanie, tym dłużej cierpisz, bo i tak przeżywasz stratę.
- Nie oczekuj, że będziesz taka sama/taki sam, jak kiedyś – jeśli oczekujesz, że wszystko wróci do stanu sprzed straty dziecka: twoje samopoczucie fizyczne, stan psychiczny, relacje z otoczeniem, nastawienie do życia, to wiedz, że tak się nie stanie. Każde doświadczenie nas zmienia, a śmierć kogoś ważnego w szczególności. Zmieniają się priorytety, postrzeganie samych siebie, innych ludzi. Dlatego jest już inaczej.
- Nie zakładaj, że już nic dobrego cię nie spotka – choć teraz przeżywasz tragedię, to nie musi cię ona pozbawić szczęścia w dalszym życiu. Odeszło twoje dziecko, ale ty zostajesz. Ono nie chciałoby, żeby jego mama lub tata cierpieli. Dookoła ciebie są życzliwi ludzie, bliscy, którym na tobie zależy. Nie zamykaj się przed małymi radościami.
- Nie przyspieszaj niczego – twoja żałoba powinna się sama dopełnić, wypalić. Daj sobie czas i nie słuchaj ludzi, którzy mówią, że twoja żałoba powinna się już skończyć. Każdy przeżywa stratę na swój sposób i tak długo, jak tego potrzebuje, żeby móc pogodzić się ze światem i znów mocno stanąć na nogach.
- Nie próbuj na siłę zastępować straconego dziecka innym – każdy człowiek jest cenny i każdy powinien być akceptowany takim, jakim jest. Nie należy wymagać od innych, żeby zastępowali nam kogoś. Ty też jesteś kimś wyjątkowym i też zasługujesz na szacunek i szczęście. Ono przyjdzie, ale trzeba pozwolić, aby każdy był tym, kim jest (por.: www.poronienie.pl/załoba, „Dekalog osieroconych rodziców”).
Warto przeczytać
Barton-Smoczyńska I., O dziecku, które odwróciło się na pięcie. Wydawnictwo NAF, Łomianki 2006.
Sanders C., Strata dziecka. Powrót nadziei. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1996.
Poronienie. Zrozumieć rodziców po stracie. Wydawnictwo W drodze, Poznań 2010.
Lutomska A. Strata dziecka poczętego, Zbliżenia Zeszyt nr 12: Strata 2015